Lata lecą i jakoś tak z wyprawy na wyprawę stwierdzam ze zdziwieniem, że karimaty są coraz twardsze, niewygodne.

Od dawna próbowałem używać materacy dmuchanych, ale były sporo cięższe niż karimaty i chyba też nie miałem do nich szczęścia, bo co rusz dziurawiły się. Zebrała mi się w końcu kolekcja trzech, które mimo prób naprawienia ciągle lekko przepuszczały.

A nie ma nic gorszego niż budzenie się po godzinie snu z powodu zimna i twardości podłoża i to w dodatku ze świadomością, że ponowne nadmuchanie wystarczy na krótko. Ze złości nie udaje się zasnąć nawet na trochę i w efekcie cała noc do bani.

Poszukiwania wymarzonego materaca turystycznego

Mając to na uwadze jak również fakt, że przed kolejną wyprawą byłem znowu o rok starszy, rozpocząłem poszukiwania materaca marzeń. Tzn. miał być lekki, wygodny – czyli raczej gruby, dobrze izolujący i trwały.

Zapamiętałem sobie, że na wyprawie na K2 w 2010r. Kinga Baranowska miała coś w tym stylu. Spaliśmy wtedy w trójkę na niezbyt wygodnej platformie – my z Tamarą Styś na karimatkach a Kinga w najbardziej nierównym miejscu na swoim dmuchanym grubym materacu. I ten materac tak jakoś magicznie wpasował się w nierówności, że wydawało się że Kinga leży po królewsku.

Znalazłem w Internecie Materac NeoAir Xtherm – najnowszy produkt firmy Thermarest i czułem, że to jest to. Gdyby nie ta cena… Ale w końcu zdrowie i wygoda najważniejsze.

Wyprawa na Dhaulagiri z materacami NeoAir XTherm

Wiosną 2014 roku na wyprawę na Dhaulagiri pojechaliśmy z Tamarą już wyposażeni w NeoAir’y. Trzeba przyznać, że tak je polubiliśmy, że nosiliśmy je zawsze ze sobą nigdy nie zostawiając w górnych obozach. Trochę baliśmy się, że ktoś inny kto z nich skorzysta może je przedziurawić czy przepalić, ale też po prostu chcieliśmy mieć je do dyspozycji nawet w bazie. Do luksusu podobno łatwo się przyzwyczaić 🙂 .

Materace Thermarest NeoAir XTherm są bardzo lekkie – ten mniejszy Tamary – waży ok 400 g. Ja miałem model największy bo jestem dość wysoki, ale teraz bym się zastanawiał, czy nie wystarczyłby mniejszy rozmiar.

Trzeba się trochę napracować żeby nadmuchać NeoAir’a. Można użyć do tego, jako pompki, worka w którym jest zapakowany – całkiem sprytny patent – ale chyba szybciej płucami.

Konieczność dmuchania to pewna niedogodność w stosunku do karimaty, która od razu jest gotowa do użytku. W obozie trzecim na 7200 m i wcześniej podczas dwóch biwaków na ok 7000 m, rozbijaliśmy namiot w bardzo silnym wietrze.

Mamy wypracowaną taką metodę, że gdy tylko platforma jest już jako taka, mocujemy jakiś jeden czy dwa porządne odciągi i Tamara wchodzi do środka obciążając namiot, żeby nie fruwał w powietrzu i stopniowo go zagospodarowując.

W przypadku materaca dochodzi dmuchanie, co w takiej ciasnej i łopoczącej przestrzeni nie jest szczególną przyjemnością, ale dla wygody warto poświęcić te 2-3 minuty dodatkowej pracy. 

Ja w tym czasie montuję maszty i zabezpieczam namiot przed wiatrem. Bywało, że gdy wchodziłem do środka czekał na mnie łyk pierwszej gorącej herbaty 🙂 .

Na tych zimnych biwakach mogliśmy docenić w pełni komfort spania na miękkiej i ciepłej macie. W środku materaca NeoAir XTherm zastosowano warstwy aluminium, które odbijają ciepło a jednocześnie nie stykają się z warstwami zewnętrznymi dzięki czemu nie ciągnie od dołu a często miałem wrażenie, że wręcz grzeje. Trzeba było tylko pamiętać o dopompowaniu po jakimś czasie. Ciepłe powietrze, które wdmuchiwaliśmy z płuc szybko oziębiało się i materac po kilku minutach lekko flaczał. Dwa-trzy dodatkowe dmuchnięcia załatwiały sprawę.

Na wypadek uszkodzenia materaca nosiliśmy ze sobą miniaturowy zestaw naprawczy, który umożliwia zaklejenie dziury nawet w warunkach polowych.

Trochę żałuję, że tak późno, ale w końcu mam poczucie, że noszę w plecaku sprzęt, z którego jestem w pełni zadowolony.

Autor recenzji: Dariusz Załuski