Podczas moich wypraw wysokogórskich sprzęt, który biorę ze sobą jest wystawiany na testy w ekstremalnych warunkach. Góry wysokie to skrajnie nieprzyjazne środowisko, w którym liczą się przede wszystkim doświadczenie i siła woli.

Kilka tygodni w namiocie, w zimnie i wietrze potrafią złamać nie jednego. Dlatego też ważne jest by mieć ze sobą sprzęt najwyższej jakości, niezawodny i taki, który ułatwi nam życie podczas wyprawy.

W tym roku zdobywałam szczyty Chan Tengri (7.010m npm) i Pik Pobiedy (7.439m npm) w górach Tienszan. Sprzęt, który miałam ze sobą musiał nie tylko zapewnić mi niezbędne minimum komfortu, ale też dbał o moje zdrowie i życie.

Gdzie testowałam kuchenkę MSR Reactor System?

Kuchenkę Reactor firmy MSR przetestowałam w bardzo trudnych warunkach i mogę potwierdzić jego najwyższą jakość. Ekwipunek ten to najwyższa światowa liga. Mając takie wyposażenie nie tylko nie musiałam mieć kompleksów, ale wręcz wzbudzałam zainteresowanie i pozytywną zazdrość wspinaczy z krajów zachodniej Europy.

MSR Reactor to według mnie najlepszy palnik na wyprawy wysokogórskie. Jego moc oczywiście można zaobserwować na każdej wysokości, ale im wyżej się go używa, tym bardziej zostawia swoich konkurentów w tyle…

W górach wysokich wodę uzyskuje się poprzez topienie śniegu i lodu. To proces bardzo czasochłonny – bywało tak, że na tradycyjnych kuchekach wytopienie litra wody zabierało mi do godziny czasu. A biorąc pod uwagę, że na wysokości trzeba pić bardzo dużo (4-8 litrów), czynność gotowania zabierała większość czasu, po dojściu do obozu. Czasu, który w innym przypadku mogłabym przeznaczyć na odpoczynek.

Ciągłe gotowanie to chyba jedna z najbardziej nielubianych przeze mnie czynności podczas wyprawy. Pogląd w tej kwestii zmieniłam dopiero w tym roku właśnie za sprawą kuchenki Reactor marki MSR.

Kuchenka składa się z dwóch elementów, które są ze sobą kompatybilne: właściwy palnik i garnek. Cały zamysł konstruktorów sprowadza się do tego, energię płomienia gazu skierować we właściwym kierunku.

W tradycyjnych kuchenkach podobno aż 80% ciepła ogrzewa powietrze, a tylko 20% podgrzewa garnek. W przypadku kuchenki Reactor proporcje te są odwrócone. Dzieje się to m.in. za sprawą wspomnianej kompatybilności palnika z garnkiem – garnek stawia się bezpośrednio na rozpalonym do czerwoności sitku.

Dzięki tej integralności zestawu niestraszny jest nam też wiatr, który wcześniej często bardzo spowalniał mój proces gotowania.

Właściwe skierowanie energii płomienia to nie tylko skrócenie czasu gotowania (co jak wspomniałam jest ważne, zwłaszcza gdy budzimy się w nocy po 3-4 godzinach snu i czeka nas nocny wymarsz do wyższego obozu).

Właściwe skierowanie energii to także oszczędność gazu – i nie chodzi tu tylko o koszt tego gazu, ale przede wszystkim o to, że mniej go musimy wnosić na swoich plecach i na dłużej nam on starczy. To potężny atut tego sprzętu do gotowania.

W swoim zestawie miałam garnek o pojemności 1,7 litra o dość dużym obwodzie. Taka konstrukcja garnka bardzo mi odpowiadała:

– po pierwsze łatwo do pojemnika nałożyć bryły lodu czy wsypać tam śnieg,

– po drugie wystarczyło jedno gotowanie by zapełnić termos i jeszcze zalać sobie liofilizat na obiad (zresztą opakowanie z liofilizatów przydaje się w procesie gotowania – super izoluje: stawiałam na nim kartusz z gazem zamiast stawiać go bezpośrednio na lodzie).

Na wyprawach wysokogórskich cały swój dobytek trzeba nosić na plecach. W tych okolicznościach kluczowe stają się dwa apekty. Miejsce, które kuchenka zajmuje w plecaku oraz waga zestawu.

„Pakowalność” zestawu Reactor to niewątpliwie kolejny atut tego produktu. Na moment transportu zestaw da się całkiem zmyślnie poskładać: wewnątrz garnka mieści się nie tylko sam palnik, ale i kartusz z gazem. W ten sposób nie marnujemy żadnej wolnej przestrzeni w plecaku.

Niestety gorzej oceniam kwestię wagi zestawu – powiem szczerze kuchenka swoje waży – zakładam, że są pewne ograniczenia konstrukcyjne, które nie pozwoliły na razie zmniejszyć tego ciężaru. Jest to z pewnością coś co będzie wymagało poprawy w dążeniu do doskonałości produktu.

Bo co tu dużo mówić uważam, że zestaw Reactor za prawie doskonały. I nawet ze wspomnianą wagą w sumie wychodzi się na plus jeżeli uwzględnić o ile mniej gazu musimy ze sobą nosić. Z Reactorem zużycie kartuszy spada diametralnie (w porównaniu do tradycyjnych kuchenek).

Autor recenzji: Magdalena Prask
www.magdalenaprask.pl