Część Pierwsza poradnika na temat żywności liofilizowanej – opisuje Rafał Król.
- Historia Liofilizatów
- Czy Liofilizaty są smaczne?
- Czy Żywność Liofilizowana jest droga?
- Czy liofilizaty są zdrowe?
- Zalety Liofilizatów
- Jak poznać dobry Liof
Pierwsza Część poradnika: Zacznijmy od czarnego PR który ciągnie się za żywnością liofilizowaną od wielu lat. Najczęściej można usłyszeć pod adresem liofilizatów trzy zarzuty:
- A jakie to niesmaczne! – przejdź do akapitu
- A jakie to drogie! – przejdź do akapitu
- A podobno niezdrowe! – przejdź do akapitu
To może po kolei – czyli trochę historii liofów…
Mało kto wie że liofilizowanie to jeden z najstarszych procesów przetwarzania żywności jaki znamy. Ma już podobno 6 tysięcy lat. Wymyślili, a raczej odkryli go Inkowie. Zauważyli, że ugotowane wysoko w górach bulwy ziemniaków pozostawione na mrozie kurczą się a na ich powierzchni wytrąca się grudka … lodu.
Po oberwaniu lodu, taki ziemniak robił się znacznie lżejszy i mniejszy, a wysuszony na wiór w ogóle prawie nic nie ważył. Można go było łatwo przenieść ,a po wrzuceniu do wrzątku – znowu stawał się smacznym ugotowanym ziemniakiem. Historia liofów wróciła w naszej cywilizacji w roku 1930 za sprawą absolutnej klęski urodzaju w produkcji kawy w Brazylii.
W tych czasach nie istniał proces magazynowania kawy i trzeba było z nią coś zrobić żeby cena nie spadła na dno i nie pogrążyła plantatorów. Narodowy Instytut Kawy z Sao Paulo zwraca się do szwajcarskiego koncernu spożywczego NESTLE o pomoc.
Max Morgenthaler – genialny chemik przez 7 lat pracował nad skompresowaniem, zmagazynowaniem, zachowaniem smaku i aromatu oraz właściwości pobudzających kawy. W 1938 NESCAFE staje się jedną z innowacji roku, a w porcjach żywnościowych żołnierzy USA trafia podczas II Wojny Światowej do Europy gdzie szybko stała się swojego rodzaju walutą.
Dzisiaj otacza nas wiele produktów, które są liofilizowane – a my nie zdajemy sobie z tego sprawy. Mleko w proszku, kawa rozpuszczalna, makarony z „chińskich” zupek, przyprawy i dodatki warzywne, kostko rosołowe i wiele wiele innych.
1. Liofilizaty: smaczne, niesmaczne?
Po pierwsze – faktycznie, technologia liofilizowania potraw, jeszcze jakieś 10 lat temu nie była doskonała. Potrawy bywały nie dość wyraziste w smaku. O ile łatwo jest zliofilizować poszczególne surowce (maliny, szynkę, mleko, kawę) to w przypadku potraw składających się z większych cząstek i komponentów o różnych gęstościach i strukturze robi się z tego duży problem.
Z grubsza – dawniej wszystkie potrawy smakowały tak samo, lub ,hmmm bardzo podobnie. Ale to już przeszłość. Po drugie – pierwszych liofów w głównej mierze używały osoby wspinające się na dużych wysokościach i to one niekiedy przywoziły opinie że mdłe, niesmaczne i jeść się nie chciało.
A prawda jest taka, że na wysokościach powyżej 5600 m.n.p.m. jelita przestają dobrze pracować, choroba wysokościowa wpływa na łaknienie i zaburza odczuwanie smaków. Zatem bardzo wysoko – nic nie będzie smakować.
2. Czy żywność liofilizowana jest droga?
Osobiście uważam że liofy są tanie. Na moją kalkulację wpływa następujące myślenie: Są to pełnowartościowe porcje obiadowe, które ktoś musiał ugotować i przyrządzić. Czyli dania restauracyjne.
Do tego cała receptura jest przygotowana i skonsultowana z dietetykiem. Zatem nie ma zagrożenia, że pożywienie jest źle zbilansowane, że jest za mało błonnika, mikroelementów itd. Ma to szczególne znaczenie podczas ekstremalnych przedsięwzięć, gdzie złe „paliwo” dla naszego organizmu rozłoży nas na łopatki i zaprzepaści losy całego projektu.
Co jeszcze bardziej istotne – jedzenie takie jest bezpieczne w sensie epidemiologicznym. Gdziekolwiek pojedziemy, nawet w rejony zapowietrzone epidemiami cholery czy dezynterii, to decydując się na liofy, które zalewamy „septycznym” wrzątkiem, mamy pewność, że nie przytrafi nam się ani zatrucie pokarmowe, ani egzotyczna choroba.
Każdy kogo powaliło zatrucie pokarmowe – zrozumie o czym piszę. Wyjeżdżając do krajów gdzie jest drogo – nasze liofy okażą się sporo tańsze od miejscowych knajp i sklepów. No i czas. Żywność liofilizowaną przygotowuje się najszybciej i najsprawniej. Ziemniaki trzeba gotować 20 minut, ryż prawie tyle samo, makaron około 5-10 minut.
Liofilizaty zalewamy wrzątkiem – i już. To zaoszczędza czas, i paliwo. Cały czas na wyjeździe możemy poświęcić przygodom zamiast marnować długie godziny przy garach. To tyle o taniości.
3. Liofy są zdrowe!
Już o tym pisałem powyżej, że liofilizaty są komponowane przez kucharzy i dietetyków. Poza tym są zamykane w szczelnych opakowaniach, które mają długi termin przydatności do spożycia. Nawet liofy przeterminowane o 2 lata są smaczne i nic im się nie dzieje. Wiem, jadłem, zaświadczam.
Okazuje się też, że proces liofilizacji czyli szybkiego zamrażania żywności przy obniżonym ciśnieniu zachowuje wszystkie wartości odżywcze, witaminy i mikroelementy. Mało tego, coraz częściej można wśród żywności liofilizowanej dostać porcje dla ludzi chorych na celiakię, diabetyków czy potrawy wegetariańskie.
Skąpcy często mówią mi, że wolą sobie zjeść kilka chińskich zupek – i wychodzi na to samo co liof. To nie do końca prawda, w takich zupkach kalorie zapewnia nam w zasadzie tylko makaron (zawierający tylko węglowodany za to ubogi w błonnik, witaminy, minerały) natomiast reszta to już „polepszacze” smaku i konserwanty.
Po spożywaniu kilku zupek na raz zatykamy żołądek makaronem i wytłumimy uczucie głodu, ale to jeszcze nie znaczy, że makaron dostarczy nam energii do działania w terenie. Poza tym spożywanie regularnie zupek „chińskich” prowadzi nieuchronnie do tzw. chińskiego syndromu – czyli uporczywych bólów głowy, wysypek skórnych, kołatania serca, nadciśnienie i wiele innych spowodowanych wysokim poziomem glutaminianu sodu (E 601 lub czasami MSG).
Zalety liofilizatów
W roku 2008 r wymyśliłem sobie że przejdę przez największy Park Narodowy Europy Lemmenjoki położony za kołem polarnym. Na wędrówkę na azymut przez tundrę i mokradła musiałem zabrać do plecaka pełnowartościowych porcji na kilkanaście dni.
Z wyliczeń szybko wyszło mi, że jeżeli ten projekt ma dojść do skutku to całość wyżywienia musimy oprzeć o liofilizaty, bo inaczej jedzenia będzie trzeba zabrać tyle, że nie da się go unieść na plecach. Mało tego, firma produkująca liofilizaty specjalnie nam je sprasowała i odessała powietrze żeby objętość potraw była jak najmniejsza.
I… udało się! Pokonaliśmy całą trasę, nikt nie opadł z sił, nikt nie dostał szkorbutu 🙂
Dlaczego o tym piszę? Bo liofilizaty to jedyne rozwiązanie jeżeli myślimy o ambitnych, ekstremalnych projektach. Po prostu – to jedyne sensowne, zdrowe i bezpieczne wyjście. Liofilizaty są małe po spakowaniu, lekkie, a do ich przyrządzenia zużyjemy bardzo mało paliwa. A waga i objętość to ogromnie ważne czynniki przy każdej ekspedycji.
Jak poznać dobry liof?
- Najlepsi producenci mają szeroką gamę potraw, tak że nawet przy kilkunastodniowym wyjeździe nie będziemy jedli kilka razy tego samego. Czyli nam się nie znudzi.
- Opakowania są równocześnie „garnkami” – to w nich można zaparzyć całą porcję i nie ma potrzeby noszenia garnka. Idealnie jeżeli posiadają zamknięcie strunowe umożliwiające zamknięcie porcji w celu zaparzenia.
- Opakowania powinny mieć zaznaczoną linię – dokąd trzeba zalać wrzątkiem – żebyśmy nie musieli tracić czasu na odmierzanie miarki wrzątku.
- Porcje powinny zawierać sporo kalorii, danie obiadowe dla jednej osoby powinno oferować minimum 500 kcal.
- Dania liofilizowane powinny mieć długi okres przydatności do spożycia. Nawet ponad 2 lata.
- Paczki powinny zawierać szczegółowy opis składu, kaloryczności, gramatury.
- Paczki szczególnie na ekspedycje gdzie wszystko nosimy na plecach powinny mieć możliwość „zgniecenia” do małych rozmiarów i nie powinny zawierać „bąbli” z powietrza.
- Należy unikać liofów, które trzeba jeszcze podgotowywać lub długo mieszać. Dobry liof zaparzy się po zalaniu go wrzątkiem i zamieszaniu – to powinno wystarczyć.
- Porcje dwuosobowe są znacznie tańsze niż jednoosobowe. Dlatego nawet na samotne wyprawy należy kupować dania dwuosobowe i sobie je dzielić.
- Najsmaczniejsza będzie żywność tych producentów którzy mają technologię liofilizowania całych potraw, a nie tylko poszczególnych składników.
- Ponieważ nie wszystkim smakuje to samo, część producentów tak przygotowuje dania, by z menu mogły korzystać osoby o różnych preferencjach smakowych – w razie potrzeby lekko doprawiając swoją porcję. Dzięki temu również kulinarne wspomnienia z wyjazdów i wypraw nawet tych trwających dość długo mogą być sympatyczne :-).
Smacznego! Rafał Król
Dania Liofilizowane – opinie
1. Mięsne Dania Liofilizowane
Mountain House (od 2018 w Europie Summit to Eat) jest wiodącym producentem liofilizowanej żywności w USA oraz w Europie i jest głównym wyborem turystów, backpackers’ów, wczasowiczów i innych miłośników turystyki kwalifikowanej od ponad 40 lat. Liofilizaty na bazie mięsa dostarczają wystarczającą ilość energii i siły, by móc cieszyć się zdobywaniem najwyższych szczytów na tej planecie.
Danie liofilizowane Chili Con Carne
Mielona wołowina, czerwona fasola Kidney i cebula w pomidorowym sosie chili z ryżem
Obok makaronu, dania na bazie ryżu to moja ulubiona kompozycja wśród żywności lioflilizowanej. Dużo węglowodanów równa się dużo energii. Mimo wcześniejszych doświadczeń i dużej koncentracji przy dozowaniu wrzątku, po raz kolejny danie rozwodniłam sobie zbyt mocno. Po przepisowym odczekaniu 8-9 minut ryż (22% składu) był już miękki i gotowy do spożycia. W gotowym daniu liofilizowanym wyraźnie dały się wyczuć kostki wołowiny (16% składu), była ziarnista czerwona fasola (14% składu) i od czasu do czasu trafiał się też pomidor. Smak całości ciekawie uzupełniała cebula i czosnek. Pomimo zbyt dużej ilości wody danie było nadzwyczaj pikantne – super, bo ja lubię ostrą kuchnię. Mogę się tylko zastanawiać jak smakowałoby danie, gdybym przyrządziła je zgodnie z zaleceniami… Zdecydowanej pikanterii nie towarzyszył jednak smak soli. Podsumowując stwierdzam, że jest to danie dla zdeklarowanych wyznawców ostrej papryczki chilli.
Danie liofilizowane Spaghetti bolognese
Spaghetti bolognese / Mielona wołowina w ziołowym sosie Bolognaise z makaronem spaghetti
W trakcie przygotowywania tego dania spotkało mnie wyjątkowo wiele niespodzianek. Na początek otwieram opakowanie i od razu widzę poziomą linię na wewnętrznej stronie folii. – Rewelacja! O to mi właśnie chodziło! – pomyślałam. Takie linie to rozwiązanie mojego problemu, który mam za każdym razem – nigdy nie wiem ile wrzątku nalać do środka. A tak prosta sprawa, jak ta linia zamyka ten temat. Super! Szukając torebki z pochłaniaczem tlenu znajduję w środku jeszcze jedną saszetkę. – Czyżby to było moje idealne danie liofilizowane? Czyżby w środku znajdowały się przyprawy, których mogę użyć do doprawienia mojej potrawy? – pomyślałam optymistycznie. Niestety tym razem saszetka okazała się tylko kolejnym pochłaniaczem tlenu. A szkoda, bo pomysł na dołączenie soli i pieprzu wydaje mi się prostym i tanim sposobem na zadowolenie każdego konsumenta. Nalewam do środka zalecaną ilość wrzątku i…. nie mogę zapiąć suwaka w opakowaniu – niestety nie działa, ale to akurat nie jest dla mnie jakikolwiek problem. Danie i tak ładnie „mięknie” i nadal gorące nadaje się do spożycia. Pierwsze wrażenie wizualne nie jest zbyt korzystne – danie wygląda średnio atrakcyjnie. Ale proponuję się tym nie zrażać, bo zyskuje na smaku. Wprawdzie do oryginału potrawy z Bolonii mu brakuje, ale w końcu nie jestem we włoskiej restauracji. Smak potrawy zdecydowanie się poprawia, gdy dodaję soli i pieprzu (wyjątkowo mam przy sobie). W środku jest naprawdę dużo mielonego mięsa wołowego i dużo makaronu. Całość podana w sosie na bazie pomidorów we włoskiej odmianie smakowej. Duża porcja i bogate składniki powodują, że jest to niezmiernie kaloryczny i syty posiłek.
Danie liofilizowane Makaron Lasagne
Pasta Lasagne / Mielona wołowina w ziołowym sosie pomidorowym z serem i makaronem kokardki
Duża kaloryczność dania liofilizowanego – w sam raz na dni przed atakiem szczytowym. Znowu niechcący zrobiła mi się wersja rozwodniona – choćbym nie wiem jak się starała dodać prawidłową ilość wrzątku to i tak na koniec okazuje się, że dodałam go zbyt wiele… Makaron i ser to moja ulubiona kombinacja, więc jestem optymistycznie nastawiona. Po odczekaniu, aż danie dojdzie zabieram się za konsumpcję. Różnie bywa z żywnością liofilizowaną, ale to danie od pierwszej łyżki smakuje mi bardzo. Okazuje się, że jest nawet względnie doprawione, choć tym razem nie jest ostre. W mojej porcji jest dużo mielonej wołowiny i mocno wyczuwalne są zioła. Poza makaronem, który jest tutaj bazą, w daniu pływają kawałki pomidora i cebuli. Różne rodzaje sera (mozzarella, ricotta i cheddar) choć stanowią tylko uzupełnienie kompozycji nadają daniu ciekawy smak i podnoszą jego kaloryczność.
Danie liofilizowane Kurczak Korma z Ryżem
Kurczak z ryżem w kremowym sosie curry Korma
Tradycyjnie przygotowałam danie w wersji rozwodnionej, czyli danie liofilizowane w wersji zupka. Doszło idealnie, choć muszę przyznać w górach wysokich jest problem z mierzeniem czasu – i z reguły czekam dłużej niż wskazuje instrukcja na opakowaniu. Wszystkie składniki liofilizatu były idealnie miękkie: ryż (24% składu) i kawałki piersi kurczaka (14% składu) to główne składniki posiłku. W daniu wyraźnie dają się rozpoznać kawałki marchewki, pomidorów i ziemniaków. Na dnie opakowania zgromadziła się smakowita i pożywna mięsno – warzywna masa. Bardzo lubię kuchnię indyjską, która szczodrze korzysta z przyprawy curry – jednak w tym daniu te orientalne smaki są bardzo delikatne. Ostrości potrawie dodaje papryka chili – w efekcie choć danie jest zbyt mało słone, to jednak dość ostre.
Chicken Tikka with Rice / Kurczak z ryżem w pikantnym sosie (tikka)
Posiłek jest mięsną wersją dania liofilizowanego opisanego w dziale wegetariańskie dania liofilizowane. Ta sama gramatura, ale więcej kalorii – no cóż, mięso ma swą moc – dodaje energii. Tutaj w roli mięsa występuje kurczak (14% składu), który stanowi uzupełnienie ryżowej bazy (24% składu) i orientalnego sosu indyjskiego, w skład którego wchodzi szereg flagowych przypraw kuchni indyjskiej. Choć w składzie znajduje się papryka chili, to danie nie jest zbyt ostre, niestety, dla mnie nie było też odpowiednio słone. Szkoda, że dodając do dania kurczaka zupełnie zrezygnowano z warzyw (a wiadomo poza kaloriami liczą się też witaminki). Jednak całość uważam za udaną i prostą kompozycję obiadową.
Kurczak słodko-kwaśny z ryżem
Sweet and Sour Chicken with rice
Na początek pewne zaskoczenie: czy ja naprawdę mam danie zalać tak dużą ilością wody? Do tej pory ilość potrzebnego wrzątku była mocno wystandaryzowana (280-350 ml). Dla pewności doszukuję się na opakowaniu oryginalnej instrukcji przygotowania i upewniam się. Jak nic napisane jest „zalać 550 ml wody”. Jednego więc już jestem pewna: tym daniem nie tylko można się najeść, ale też i nawodnić… Przyznam szczerze: kombinacja smaku słodkiego i kwaśnego to nie moja bajka. Dlatego też z dużą rezerwą podeszłam do spożycia. Świadomie zostawiłam sobie to danie niemal na sam koniec testowania – obawiałam się, że wysoko w górach mogłabym nie przejść do końca tej próby spożycia. Tutaj jednak to co powszechnie uznawane jest za wadę liofilizatów (mała wyrazistość smaku) okazało się jego zaletą. „Kurczak słodko-kwaśny” okazał się daniem na tyle łagodnym, że wierzę, iż niemal każdemu będzie smakować. Podstawą dania jest ryż (28%) i kurczak (16%). Mimo że nie wynika to może ze składu procentowego, to mięsa w tym daniu jest odczuwalnie dużo. Uzupełnieniem jest porcja warzyw: zielony groszek, papryka, cebula. Za posmak „słodki” posiłku odpowiedzialny jest zaś ananas. To pełnowartościowy posiłek liofilizowany dla miłośników niestandardowych smaków.
Mountain House jest wiodącym producentem liofilizowanej żywności w USA (w Europie Summit to Eat) i jest głównym wyborem turystów, backpackers’ów, wczasowiczów i innych miłośników turystyki kwalifikowanej od ponad 40 lat. Liofilizaty wegetariańskie są nie mniej ubogie w kalorie od tych mięsnych.
Danie liofilizowane Łosoś z ziemniakami
Potato and Salmon / Łosoś z ziemniakami w sosie koperkowym
Widząc na opakowaniu, że kaloryczność dania jest duża, zostawiłam sobie konsumpcję na specjalną okazję. Ledwo żywa leżę w jamie śnieżnej na wysokości 5.900 m n.p.m. Wróciłam z ataku szczytowego – potrzebuję dużo mocy, by się regenerować. Po takim wysiłku generalnie nie chce się jeść. Problemem jest zagotowanie wody, a potem samo spożycie – wiem, że coś zjeść muszę… Po zalaniu liofilizatu odczekuję wskazaną ilość czasu. Jestem wyczerpana i zasypiam na chwilę. Budzę się jednak w samą porę. Danie wydaje się gotowe do spożycia. Zapach zachęca do jedzenia, ale apetytu nie mam wcale. Łyżka po łyżce wolno wpycham w siebie zawartość opakowania. I chyba nie jest źle, bo pomału ale udaje mi się większość posiłku zjeść (a nierzadko bywa, że po takim wysiłku zaraz zwraca się to co z takim trudem się zjadło). Duża zawartość ziemniaków (31%), śmietana i sam łosoś powodują, że danie jest raczej łagodne w smaku – obawiam się, że w tej sytuacji danie egzotyczne by mi się nie sprawdziło. Łagodny sos koperkowy i nieliczne przyprawy przesądziły od tym, że w tych trudnych warunkach zdołałam przyjąć niezbędną dawkę żywnościową.
Makaron z Serem
Macaroni Cheese / Makaron w sosie z trzech rodzajów sera
W sumie danie jest dość proste i żadnych niespodzianek się nie spodziewałam. To nieskomplikowane połączenie makaronu i sera prawie zawsze mi smakuje. Tak też było i tym razem. Po odczekaniu zalecanego przez producenta czasu, makaron był odpowiednio miękki a sery roztopione. Wspominam o „serach”, ponieważ dla wzbogacenia smaku użyto ich kilka rodzajów. Jest więc Leicester (8%,) nieco ostry Cheddar (8%) i łagodny ser Mozzarella 4%. Sos na bazie śmietany nie tylko łagodzi smak serów, ale również sprawia, że danie jest syte i „kompletne”. Dobry wybór zwłaszcza, którzy nawet w górach mięsa nie jedzą. Zwyczajowo nieco bym swój liofilizowany posiłek dosoliła.
Danie Liofilizowane Warzywna Tikka z ryżem
Vegetable Tikka with rice / Warzywa z ryżem w ostrym sosie curry Tikka
To już moja kolejna przygoda z liofilizowaną kuchnią indyjską (którą w oryginale bardzo lubię). Jestem na wysokości 5.400 m n.p.m. Na tym poziomie preferencje smakowe mocno się zmieniają. Często tak mam, że to co smakuje mi w domu, wysoko w górach już niekoniecznie. Ciekawa jestem więc próby z daniem w sosie curry… Pierwsze wrażenie (zazwyczaj to samo): za mało słone. Drugie wrażenie: wyczuwam charakterystyczną mieszkankę przypraw z Indii – jest to jednak bardzo delikatny posmak – raczej fantazja na temat kuchni hinduskiej. Myślę, że to optymalny smak dla tych, którzy dużą egzotykę smakują z dystansem. Danie należy do grupy wegetariańskich dań liofilizowanych, więc zamiast mięsa w środku znajdziemy duży wybór warzyw. Bazą posiłku jest ryż (20% składu), który smakowo uzupełniają pomidory, cebula, zielony groszek, kukurydza i kalafior. Wszystko to podane w śmietankowo – pomidorowym sosie z dużą ilością wspomnianych już przypraw. Moim zdaniem liofilizat ten jest dość dobrym uzupełnieniem nudnej górskiej wyprawki żywnościowej.
Liofilizowane danie Makaron z warzywami śródziemnomorskimi
Mediterranean Vegetable Pasta / Warzywa z makaronem muszelki ze śmietaną w sosie ziołowym
Do propozycji dania liofilizowanego na bazie makaronu podeszłam entuzjastycznie. Jestem bowiem z tych co makaron sobie cenią niezmiernie – mam to przećwiczone i wiem, że niczym się tak nie najem i nic mi tak w górach nie smakuje jak właśnie makaron (który, co niemniej ważne, jest też kaloryczny). Na szczęście danie sprostało moim wygórowanym oczekiwaniom, choć nie obyło się od standardowych uwag w rodzaju: za mało słone, za mało wyraziste… Danie okazało się bardzo sycące. Poza makaronem (24% składu) użyto bowiem uczciwej porcji mleka i śmietany (10%) co bardzo podnosi walory smakowe sosu. W tej kremowej konsystencji pływają główni bohaterowie czyli warzywa: udaje mi się wyłowić: fasolkę strączkową, kukurydzę, ziarenka soczewicy i marchewkę… Oryginalnym dodatkiem, zresztą zgodnie z nazwą posiłku, są czarne oliwki. Wszystkie składniki w założonym czasie „zmiękły” odpowiednio.
Śniadania i Desery Liofilizowane – Opinie
1. Śniadania Liofilizowane
Kaloryczne, bardzo łatwe w przygotowaniu śniadania liofilizowane.
Śniadanie liofilizowane Jajecznica z Szynką i Ziemniakami
Scrambled Egg with ham and potato / Jajecznica z kawałkami szynki i kawałkami smażonych ziemniaków
Jestem wielbicielką jajecznicy jako dania śniadaniowego. Gdy tylko mam wolny poranek w domu chętnie przyrządzam sobie takie właśnie przysmaki. Mam przerobioną jajecznicę z różnymi dodatkami. Bardzo entuzjastycznie więc podchodziłam do tej próby z daniem liofilizowanym. Teoretycznie wszystko powinno być jak należy: moja sympatia dla jajecznicy jako dania i bogaty skład posiłku właściwie gwarantowały sukces. Niestety rzeczywistość jednak okazała się daleka od oczekiwań. Część winy z pewnością ponoszę ja: wydaje mi się, że tym razem do opakowania wlałam zbyt mało wrzątku. W efekcie danie było dość suche. Dodatkowo mała wyrazistość dania, zbyt mało soli nie pozwoliło mi odpowiednio tego dania docenić. A szkoda, bo jajecznica zawierała w sobie dużo mięsa i dużo ziemniaków – była to jajecznica zdecydowanie w wersji „na bogato”. Porcja była naprawdę duża i gdybym była w stanie ją zjeść, to na pewno bym się mocno najadła.
Śniadanie Liofilizowane Płatki owsiane z malinami
Smooth Oatmeal
Śniadanie na słodko lub deser w zależności od upodobań. Jak zwykle, danie jest łatwe w przygotowaniu. Rozmiękczone płatki owsiane smakowo uzupełniają maliny. Danie jest raczej przewidywalne, co stanowi jego duży atut. Jeśli ktoś lubi słodkie kombinacje dające dużo energii, to jest to dobry wybór.
2. Desery liofilizowane
Kilka rodzajów bardzo dobrych deserów owocowych.
Liofilizowany deser Custard z Jabłkami
Custard with Apple
To mój pierwszy liofilizowany deser – i duża związana z tym ciekawość. Sposób przygotowania ten sam: tylko zgodnie z instrukcją wlewam mniej wrzątku i czekam krócej, aż danie będzie gotowe. Gotowe danie ma dość dziwną konsystencję: ani to rodzaj kisielu, ani budyniu. Ładny żółty kolor zachęca mnie do konsumpcji. Już przy pierwszej łyżce pełne zaskoczenie! Bardzo ciekawe w smaku. Mocno wyczuwalne jest mleko, ale smak fantastycznie uzupełniają cząsteczki jabłka, które dodają daniu lekkiej kwaskowatości. Mój zachwyt udzielił się moim towarzyszom. Klika osób posmakowało mojego deseru i wszyscy zgodnie stwierdziliśmy: Pyszne! Tylko szkoda, że ilość deseru jest stosunkowo niewielka. Chciałaby się zjeść tego więcej 🙂
Liofilizowany deser Mix Owoców
Custard with Mixed Fruits / Deser Custard z mieszanką owoców
Po wcześniejszych doświadczeniach już wiem, że desery Custard to jest coś, co lubię. Tym razem mam okazję zasmakować „leśnej” odmiany tego smakowitego deseru. Inny dobór owoców liofilizowanych spowodował, że lekko zmieniła się kolorystyka dania. Czarna porzeczka, jeżyny i maliny nadały daniu lekko kwaskowy i goryczkowy smak, który pięknie uzupełnił nabiałową bazę. Deser nie jest zbyt słodki, idealne na przekąskę. Lubię to!
Liofilizowany deser Truskawkowy Pudding Ryżowy
Rice Pudding / Pudding ryżowy z kawałkami truskawek Różne sytuacje w górach się zdarzają. Tym razem w trakcie zagotowywania wrzątku skończył mi się gaz w kartuszu. W rezultacie liofilizat zalałam tylko „prawie wrzątkiem”. Ten test na nieprawidłowe przygotowanie posiłku pudding ryżowy przeszedł całkiem pozytywnie. Wprawdzie płatki ryżowe nie były zupełnie miękkie, ale nadawały się do zjedzenia. Ryż sympatycznie chrupał w zębach. Danie można zjeść zarówno jako deser jak i śniadanie – choć przyznam otwarcie, za śniadaniami na słodko nie przepadam. A danie jest słodkie – i to bardzo. Urozmaiceniem smaku są kawałki truskawek, które też dodają nieco kwaskowatości całej potrawie.
Podsumowanie żywności Liofilizowanej
Każde z testowanych dań posiada instrukcję przygotowania w języku polskim. Szczegółowo informuje ona jak danie otworzyć i jak z nim postępować. Opakowanie należy otworzyć w zaznaczonym przez producenta miejscu. W każdym opakowaniu znajduje się mała saszetka z pochłaniaczem tlenu, którą należy znaleźć i wyrzucić, zanim do środka nalejemy wody.
Następnie posiłek należy zalać wskazaną ilością wrzątku a następnie opakowanie zamknąć strunowym zamkiem i odczekać zalecaną ilość minut (z reguły 8-9 minut). Gdy danie jest już gotowe, producent zaleca by całość raz jeszcze zamieszać i doprawić do smaku. Proste? Niestety nie do końca…
W ramach mojej przygody z liofilizatami napotkałam kilka trudności, które myślę producent żywności liofilizowanej może wziąć pod uwagę (uwagi ogólne):
AKTUALIZACJA:
W tym momencie wszystkie dania Mountain House mają wewnątrz „poziomą linię” oznaczającą ilość potrzebnego wrzątku.
– Największym problemem dla mnie okazało się zalanie dania odpowiednią ilością wody. Podczas wyprawy z reguły mam ze sobą bardzo okrojony (absolutnie niezbędny ekwipunek), było dla mnie rzeczą niezwykle trudną nalać tyle wrzątku ile zaleca producent. W efekcie w 90% danie zalewałam zbyt dużą ilością wody – dramatu nie było, bo na dużej wysokości zalecane jest picie dużej ilości płynu, ale z pewnością potrawa traciła na walorach smakowych.
Tylko w jednym przypadku „Mielona wołowina w ziołowym sosie Bolognaise z makaronem spaghetti” wewnątrz opakowania znalazłam poziomą linię (miejsce do którego powinnam nalać wrzątku) i uznałam to za fantastyczne rozwiązanie tego problemu. (pomysł został wdrożony w każdym liofilizacie Mountain House).
– Potrawy są mało wyraziste w smaku – mało doprawione. Producent zaleca samodzielne doprawienie sobie posiłku. Niestety akurat ja nie byłam na to w górach przygotowana. W efekcie zjadałam potrawy niedosolone i niedoprawione.
– Możliwość samodzielnego doprawienia ma też swoje zalety – w ten sposób z jednej strony unikamy monotonii a z drugiej – w przypadku większej ilości osób na wyprawie – każdy może spożywać posiłki dostosowane do indywidualnych upodobań kulinarnych.
Podsumowując: pomimo pewnych niedoskonałości uważam dania liofilizowane za bardzo dobre uzupełnienie górskiej kuchni.
„Problemy” o jakich wspominam powyżej miały może znaczenie w kwestiach smakowych (zanim producent wprowadził wewnętrzną linię, zdarzało mi się zbyt duże rozwodnienie potraw), ale wciąż w mocy pozostają bezdyskusyjne atuty: kaloryczność i waga. Problemem jest też cena poszczególnych posiłków (wg mnie nie są tanie), ale jeżeli uzupełnimy naszą kuchnię o dania tradycyjne to budżet wyprawy może okazać się całkiem znośny.
Magdalena Prask
Magdalena Prask – o Autorce
Magdalena Prask – alpinistka, podróżniczka, pasjonatka fotografii. Jej największą pasją są podróże oraz góry, co stara się łączyć przemierzając wszystkie kontynenty. Zorganizowała kilkanaście wypraw globtroterskich. Odbyła samotną 6-miesięczną podróż po Ameryce Południowej, podczas której podążając przez Andy, zdobyła szereg szczytów od Ziemi Ognistej po równik. W 2010 roku jako 6-ta Polka w historii wspięła się na najwyższy szczyt świata Mount Everest (8.848m npm). Na co dzień prowadzi bardzo aktywny tryb życia: dużo jeździ na rowerze, pływa, chodzi po polskich górach i zwiedza bliższe i dalsze okolice. Startuje w zawodach triatlonowych, pływackich i biegowych. Swoimi doświadczeniami dzieli się z innymi organizując liczne pokazy slajdów i wystawy zdjęć. W ramach „zaszczepiania pasji” spotyka się z dziećmi w szkołach na terenie całego kraju. Aktualnie jest w trakcie realizacji projektu górskiego Śnieżna Pantera (zdobycie 5 najwyższych szczytów byłego ZSRR) oraz projektu Korona Ziemi (zdobycie najwyższych szczytów wszystkich kontynentów). O swoich wyprawach pisze na stronie www.magdalenaprask.pl
Rafał Król – o Autorze
Rafał Król to eksplorator, podróżnik, polarnik, fotografik, projektant sprzętu stosowanego w ekstremalnych warunkach, publicysta, ekspert ds. bezpieczeństwa i survivalu, twórca serwisu internetowego poświęconego podróżom i bezpieczeństwu www.expeditions.pl Wyprawy zaplanowane i zrealizowane w skrajnie trudnych warunkach. Prezentacja większych dokonań w ciągu ostatnich 10 lat: 2002 r. zdobycie Kluczewskiej Sopki na Kamczatce, która jest najbardziej aktywnym wulkanem świata. Przewodnik czteroosobowego zespołu, który bez zewnętrznego wsparcia, dokonał także pionierskiego przejścia kluczewskiej grupy wulkanów; 2006 r. wraz z dwoma towarzyszami zimowe przejście największych parków narodowych w Szwecji – Sarek i Padjelanta położonych w Laponii, za kołem polarnym; 2006, r Mt Ercyies w Kapadocji i wejście na górę Ararat we wschodniej Turcji, eksploracja terenu; 2007 r, Karakorum Kampire Dior 7168 m n.p.m, ekspedycja w nieeksplorowany dotychczas rejon Karakorum Batura, zdobycie Kampire Dior, siedmiotysięcznika którego istnienie było podważane do lat 70 tych XX wieku; 2008 r. pierwsze piesze zimowe przejście Islandii i pierwsze zimowe przejście lodowca Vatnajokull, największego lodowca na Ziemi znajdującego się poza obszarami polarnymi; 2008 r. pionierskie przejście przez polarny las Lemmenjoki, największy w Europie Park Narodowy; 2009 r. ekspedycja do Mongolii z eksploracją i ustaleniem wysokości i położenia szczytu samotnej świętej góry Mongołów Otgon Tenger; 2009 r. trawers Lądolodu Grenlandzkiego ponad 600 km, przejście trasy w najgorszych jesiennych warunkach; 2011 r. pierwsze piesze przejście przez Haiti zniszczone trzęsieniem ziemi i epidemią cholery, trasa przez cztery pasma górskie od morza Karaibskiego do Oceanu Atlantyckiego. Trasa zrealizowana wraz z reporterami National Geographic; 2012 r. samotna ekspedycja polarna na Spitsbergenie, do północnego przylądka najdalej na północ wysuniętego w stronę Bieguna Północnego skrawka wyspy Verlegenhuken. 2013 – 2016+ r. Czytaj więcej na expiditions.pl
Żywność Liofilizowana – Producent
Mountain House dowiódł, że żywność liofilizowana może być smaczna i bardzo pożywna. Liofilizowanie gotowych dań, zamiast – jak to jest powszechnie stosowane – przygotowywania ich z osobno zamrożonych produktów, jest technologią bardziej skomplikowaną, ale dzięki temu otrzymujemy posiłek wyróżniający się smakiem oraz wysoką kalorycznością.
Zastosowanie unikalnej technologii usuwającej tlen z opakowania zapewnia – bez użycia konserwantów – długi okres przydatności do spożycia (do 5 lat). Wszystko to sprawia, że powstała w 1964 roku marka Mountain House jest światowym liderem w tym segmencie rynku. By zapewnić najwyższą jakość, liofilizaty produkowane są w Anglii i Danii, wyłącznie ze składników najwyższej jakości.
Co się stało z Mountain House?
Żywność liofilizowana w trakcie górskich wypraw to podstawa. Bez smacznego, ale lekkiego i łatwego w przechowywaniu posiłku trudno się obejść podczas trekkingu. Dlatego miłośników pieszych wędrówek mogła zaniepokoić wiadomość o wycofaniu się Mountain House, jednego z najbardziej rozpoznawalnych producentów liofilizatów, z rynku europejskiego.
Na szczęście zniknięcie Mountain House to tak naprawdę tylko zmiana etykiety. Miejsce firmy z Oregonu zajął w Europie Summit To Eat – doświadczona wytwórnia, przez lata produkująca żywność nie tylko pod swoją marką, ale także jako podwykonawca Mountain House.
Zatem z punktu widzenia amatorów liofilizatów nie zmienia się niemal nic. Zarówno smak, jak i jakość posiłków pozostają na równie wysokim poziomie co te charakteryzujące żywność Mountain House.
Brytyjski producent w swojej ofercie posiada oprócz tradycyjnych dań mięsnych potrawy wegetariańskie, na przykład warzywa chipotle chilli z ryżem, a także bezglutenowe. Bez względu na stosowaną dietę i alergie, każdy miłośnik pieszych wędrówek znajdzie w ofercie Summit To Eat coś dla siebie.
Dokładne informacje o składzie i kaloryczności posiłków pozwalają na precyzyjne zaplanowanie jadłospisu na czas trwania wyprawy, a łatwość przygotowania zapewni głodnemu ciepły posiłek w (niemal) każdych warunkach.
Jeśli chcesz wiedzieć więcej o żywności liofilizowanej, sprawdź testy na naszym blogu. Chociaż ich przedmiotem były produkty spod znaku Mountain House, pochodziły one z europejskich fabryk należących do European Freeze Dry, właściciela marki Summit To Eat, dlatego mimo wycofania się amerykańskiego producenta z Europy, wciąż możesz im zaufać. Jeśli masz więcej pytań dotyczących żywności liofilizowanej, jej produkcji czy możliwości korzystania, napisz do nas. Z pewnością odpowiemy na każde pytanie.
Dystrybucja: PAKER, Płocka 17 lokal 8, 01-231 Warszawa 22, 6318201, Sklep.Paker.PL