Nie znamy osoby, która z uśmiechem rozkoszowałaby się liofami na codzień. Jednak po wielogodzinnym marszu, dużym wysiłku, z daleka od domu i z cięzkim plecakiem na garbie zupełnie zmienia się perspektywa;)

Co do często podnoszonego argumentu, że liofy smakują źle lub sztucznie. No cóż zależy po pierwsze na jakiego producenta się trafi (a konkurencja jest duża i jest w czym wybierać) oraz na to, jaki mamy gust kulinarny (warto popróbować przed wyjazdem i dobrać sobie ulubione smaki, żeby później nie żałować zakupu).

Wiadomo – nie zastąpią świeżego posiłku i nie będzie to danie z najlepszej restauracji, czy choćby “obiadek jak u mamy”, jednak liofilizat nie ma na celu przywołania radosnych wspomnień z dzieciństwa, tylko nas nasycić, rozgrzać i przywrócić do życia po ciężkim dniu akcji górskiej i walki z własnymi słabościami.

W czasie naszej wyprawy na Elbrus i Kazbek mieliśmy okazję spróbować produktów firmy Mountain House. W szerokiej ofercie znajdują się się zarówno dania obiadowe (to na nich oparliśmy swój jadłospis) mięsne i wegetariańskie np. pasty i risotta, jak również różnego rodzaju desery i śniadania.

Zalety Liofilizatów Mountain House

Zacznijmy od zalet: bez wątpienia należy do nich objętość – podwójną porcją spokojnie mogą najeść się dwie głodne osoby. Czasami gdy apetyt dopisywał i jedliśmy swoje ulubione potrawy potrafiliśmy zjeść więcej.

Generalnie najlepiej (cenowo i wagowo) wychodziły porcje podwójne – dziewczyny zjadały takową wspólnie, a nasz kolega Michał najczęściej z obżarstwa sam 😉

Warto dodać, że możliwe jest też podzielenie posiłku na dwa, co jest przydatnym zabiegiem w dniach restowych kiedy straty energetyczne są mniejsze i mamy więcej czasu na gotowanie. Pomocne w tym jest zapięcie strunowe opakowań Mountain House co gwarantuje, że potrawa się nie rozsypie, nie straci swoich właściwości i nie zawilgotnieje na drugi dzień.

Kolejnymi zaletami dań tej firmy jest wysoka kaloryczność produktów oraz ich duży wybór, co wskazuje też na doświadczenie w tej branży- dla każdego coś dobrego.

Z przydatnych informacji: no cóż należy czytać instrukcję – risotta i inne potrawy ryżowe muszą być wymieszane z dokładnie taką ilością wody jak na opakowaniu. Np. „Makaron z sosie serowym” – kiedy doda się za dużo wody zamienia się w zupę serową.

Lepiej też trzymać zalany liofilizat kilka minut dłużej i dobrze wymieszać w celu uniknięcia „chrupania” ryżu. Warto zabrać ze sobą choć trochę różnego rodzaju przypraw i ziół by upragniony posiłek doprawić pod swój gust. Szczególnie polecamy puree i makarony.

Klasyczne „Spaghetii Bolognese” jest smaczne, delikatne i sprawdzone. Zajadaliśmy się też “Kurczakiem słodko- kwaśnym” i “Lasagne”. Z kolei należy uważać z dawkowaniem potrawy „Chilli con carne”, jest dobrze przyprawiona (dla niektórych nawet nieco zbyt ostro) oraz zawiera dużą ilość ciężkostrawnej, choć pożywnej, cebuli i fasoli – raczej nie dla ludzi o delikatnym żołądku.

Podobnie z „Łososiem w sosie koperkowym”- jest tak inny od pozostałych potraw, że nie wszystkim z nam przypadł do gustu.

Pamiętajmy więc o zasadzie, że przed wyjazdem należy wypróbować potrawy które się bierze i wybierać to co nam najlepiej smakuje. My gorąco polecamy liofy firmy Mountain House i jesteśmy pewni, że wspomniane przez nas ich zalety, jakość, a także ogromna różnorodność smaków pozwoli każdemu ułożyć swoje własne wyjazdowe “dream menu”;)

Autorzy recenzji: Ekipa M4 Kaukaz
(Magda, Magda, Małogosia, Michał)

Zobacz również poradnik Pakera dotyczący liofilizatów Mountain House, w którym zawarliśmy cenne porady oraz przegląd (opinie, testy) dań liofilizowanych.