Od kiedy pokochaliśmy wyprawy rowerowe po Polsce, z każdą kolejną przejechaną pojawiają się nowe cele na liście do zrealizowania. Szlak Orlich Gniazd z racji tej, że wymieniany jest w TOP 10 szlaków na polskiej ziemi, jest w naszych głowach od początku planowania naszych przygód. Z tym szlakiem jest troszkę inaczej, bowiem chcieliśmy go podziwiać z siodełek naszych rowerów w jesiennej, sennej aurze lub wczesną wiosną z budzącą się do życia przyrodą.

Znalezienie czasu na te konkretne „przedziały czasowe” i pogodzenie wyjazdu z pracą zawodową wpływało na przesuwanie realizacji pomysłu z roku na rok. Nadszedł jednak wreszcie moment na pakowanie szpeju na szlak i ruszenie w trasę na początku listopada 2023. 

Szlak Orlich Gniazd rowerem

Bardzo lubimy wypady w miejsca, które nie są oblegane turystycznie. Dlaczego więc szlak orlich gniazd skoro to tak popularny szlak? Założenie jest banalnie proste… Popularne szlaki zawierają w sobie piękne atrakcje stworzone przez naturę lub przez Homosapiens. Chcemy je zobaczyć i zachwycać się nimi tak jak każdy zapalony turysta lub jak poszukujący przygód podróżnik. Mamy na to sposób, by owe atrakcje mieć tylko dla siebie w danym momencie. Później dzielimy tym z naszymi widzami na YouTube ☺ Sekret to… Szlaki poza sezonem i poza weekendami.  

Możecie wierzyć lub nie, ale w listopadzie na szlaku orlich gniazd przez 10 dni wyprawy minęliśmy dwóch samotnych sakwiarzy oraz jedną paczkę przyjaciół w skład w której wchodziło czterech facetów ze szpejem na rowerach. Punkty „Must Have” do zobaczenia często świeciły pustkami i zachwycały nas ze zdwojoną siłą, kiedy pokazywały swoją piękność tylko nam.

Plan trasy

Dlaczego jechaliśmy ponad tydzień? Ponieważ nigdzie się nie spieszyliśmy, podziwialiśmy więcej niż założyliśmy, a dodatkowo nasza trasa zakładała przyjazd i powrót. Przygodę zaczęliśmy w Częstochowie z której do Krakowa jechaliśmy rowerowym szlakiem, natomiast powrót był wzdłuż szlaku pieszego – na rowerze oczywiście ☺

Przejdźmy do konkretów związanych z ekwipunkiem. 

Orle Gniazda to rollercoster, tam brakuje płaskich odcinków drogi, jest ich po prostu niewiele. Większość trasy składa się z podjazdów lub zjazdów, te drugie przyjemniejsze przekornie nazywamy zjażdżkami. Suma przewyższeń w jedną stronę z Częstochowy do Krakowa wynosi nieco ponad 2500 metrów na odcinku 190 km. Z praktycznego punktu widzenia jest więc lepiej mieć lżejszy ekwipunek w sakwach podczas pokonywania tych wzniesień. Na wadze można zaoszczędzić zbierając mniej sprzętu lub zakupić lepszy, lżejszy i bardziej profesjonalny. 

Wiedzieliśmy doskonale, że podjazdy na które nas czekają to ukryte, złośliwe „chochliki”, które mogą odebrać przyjemność z całej przejażdżki. Za bardzo obładowane rowery to  nic innego tylko mozolne wpychanie ich pod górki. Taki spacer bardzo męczy. Natomiast chłodne jesienne dni i jeszcze mniej przyjemne długie ciemne wieczory sprawią iż w ekwipunku musiały znaleźć się elementy ubioru oraz systemu spania w większej ilości niż na wakacyjnej wyprawie. Więc przy pakowaniu zaczęły się kompromisy i wyliczane gramów zawartości bagaży przygotowanych na szlak orlich gniazd.

Namiot MSR Hubba Hubba NX

Na ratunek w eliminacji kilogramów w sakwach przyszedł namiot MSR Hubba Hubba NX oraz materace Thermarest ze świetną izolacją od podłoża. W namiocie tym spaliśmy 9 nocy na dziko w terenie. Jak się sprawdził „tymczasowy dom” na wyprawie? Czytaj dalej ten artykuł ☺

Na pierwszy rzut oka namiot zachwyca nas niską wagą i małymi gabarytami po spakowaniu jest to efekt zastosowanych technologii i na pewno pomysłowości inżynierów z MSR. Natomiast wygoda i pojemność po rozłożeniu wprawia w stan niedowierzania – jak przyjemnie i wygodnie można pomieszkiwać w namiocie, który jest maleństwem po spakowaniu.

Konstrukcja stelaża jest tak zaprojektowana, że przebywanie w tym namiocie jest po prostu mega komfortowe. Mimo iż wyglądem z zewnątrz przypomina igloo to siedząc w środku pałąki sypialni pozwalają siedzieć swobodnie niemalże na całej powierzchni schronienia, a nie tylko na środku sypialni.  

Kolejny atut tego sprzętu to dwa wyjścia, po obu stronach namiotu. Każde z nich poprzedzone jest małym, ale pojemnym przedsionkiem. Każde z nas po swoje stronie trzymało swoje sakwy rowerowe i obuwie. W deszczowe poranki bez problemu nie wychodząc z sypialni przy uchylonym tropiku szykowaliśmy gorącą kawę. 

Namiot MSR Hubba Hubba NX w sezonie deszczowo-jesiennym

Sezon w którym biwakowaliśmy to czas opadów deszczowych i niskich temperatur. Kiedy deszcz moczy tropik to oczywiste. Kiedy występuje kondensacja w namiocie pod tropikiem to też oczywiste. Nie tak oczywiste okazało się dla nas kiedy po całonocnej ulewie, czy po wystąpieniu kondensacji tropik, który był cały mokry, nie nasiąkał wodą. Do wysuszenia tropiku z namiotu, wystarczyło energiczne wytrzepanie materiału i rozwieszenie na kilkanaście minut. Tropik wysychał nawet bez słońca na wietrze. Dla nas zdumiewająca sprawa i bardzo na plus dla MSR.

Solidna recenzja namiotu składa się z podania jednocześnie zalet produktu oraz jego wad. My bardzo polubiliśmy ten namiot i nie ma w zasadzie do czego się przyczepić. No może jest jeden mały niuans –  który może mieć wpływ na podjęcie decyzji przed jego zakupem. Mianowicie to pora roku. Według nas (a jesteśmy zmarzlakami i testowaliśmy ten model w listopadzie), jest to namiot na lato, ciepłą jesień i ciepłą wiosnę. W namiocie w nocy przy temperaturach 2-6 stopni był odczuwalny chłód. Spowodowany był on konstrukcją namiotu, która nie przewiduje naciągu tropika do samej ziemi oraz tym, że sypialnia w części jest „siateczkowana”. Ta cecha w ciepłe dni jest wręcz pożądana. 

Ten dyskomfort chłodu w listopadzie nie ma wpływu dla osób, które mają odpowiedni „set” do spania. Mowa tu o dopasowanym śpiworze i jego komforcie spania do listopadowych dni. Nasze kolejne zakupy na liście ekwipunku to śpiwory puchowe.

Jeszcze jedna ważna i bardzo wygodna cecha namiotu to jego samonośność. Po zapięciu pałąków do sypialni możecie sobie ją przenosić w dowolne miejsce. Jeśli po rozbiciu okaże się, że jest lekki spadek i można się wyturlać z namiotu przestawiacie go w miejsce, gdzie jest bardziej płasko. Dodatkowo jeśli występuje podłoże do którego nie da się „przyśledziować” namiotu np. żwir czy nawet beton to nie ma problemu, schronienie stoi bez konieczności kotwiczenia go w ziemi. 

Czy wzięlibyśmy go ze sobą ponownie w trasę. Tak, ale jesienną porą dopiero po zakupie odpowiednich śpiworów ☺

Marzi&Grey