Chyba najważniejszym elementem ekwipunku na każdy rodzaj aktywności, totalny „must have” jest czołówka. Zabieram ją zawsze. Nawet, jeśli nie planuję chodzić po zmroku… – nigdy nic nie wiadomo 😉 Na górskie wycieczki zabieram nawet dwie, gdyby jedna nie zadziałała lub ktoś nie miał. W sumie używam ich rzadko, bo staram się planować dobrze czas wycieczki, ale i tak mam zawsze czołówkę przy sobie – po prostu na wszelki wypadek.
Trekking, camping, bieganie – musisz ją mieć. Amen.
Do tej pory sprawdziłam już kilka modeli z lepszym i gorszym skutkiem. Petzle, Black Diamond, Meteor, jedne lepsze inne gorsze. Tym razem dostałam na testy całkiem coś nowego, nieznanej mi amerykańskiej marki Biolite – czołówka Biolite 330 lm.
Specyfikacja producenta:
- waga 69g
- 100-230-330 lm ( 3 tryby)
- zasięg 16-75m
- czas pracy 40h ( najsłabszy tryb), 3,5h (najmocniejszy tryb)
- bateria 900 mAh, ładowanie USB
- 5 trybów światła ( białe rozproszone, migające i halogen, czerwone ciągłe i migające)
Zabrałam ją ze sobą na bieganie po lesie – co z tego wyszło?
Przede wszystkim czołówka jest mała i lekka, więc już na początku zyskała u mnie duży plus. Co ciekawe, zaskoczyła mnie kształtem, bo jest prawie płaska, ale dzięki temu bardzo dobrze przylega do głowy i nie zahacza o gałęzie. Ogólnie mówiąc, solidne wykonanie i bardzo ładny wygląd, no i ta moja jest koloru czerwonego – śliczna 🙂 Oczywiście są też inne kolory, każdy może wybrać jaki lubi.
Konstrukcja czołówki jest tradycyjna tzn: z przodu światło, a z tyłu zamontowana bateria i regulacja paska. Opaska jest baaardzo wygodna i regulowana z dwóch stron, co pozwala na dopasowanie jej do każdej głowy i/lub kasku.
Pierwszy raz mam czołówkę ładowaną kablem USB i myślałam, że nie będzie to wygodne, ale o dziwo nie, konstrukcja jest przemyślana, na baterii jest też wskaźnik poziomu naładowania, 4 diody co jest super, bo widzę jak długo jeszcze starczy mi światła.
Są też elementy odblaskowe co zwiększa widzialność gdy przemieszczam się gdzieś o zmroku. Czy ładowanie USB mi się sprawdzi? Na pewno zawsze, gdy nie mam ograniczonego dostępu do prądu lub powerbanka. Czyli z pewnością na weekendy, jednodniówki i bieganie. Na długodystansowe szlaki z namiotem wg mnie nie koniecznie. Zdarza mi się wyjechać na kilka dni i żyć wtedy bez prądu, powerbank trzeba oszczędzać bo priorytetem jest telefon, łatwiej wtedy mieć ze sobą zapas “paluszków”. Jednak coś za coś, nie ma rozwiązań idealnych.
Jakie ma jeszcze plusy?
Czołówka jest w dużej mierze wodoodporna. Deszcz, który zaskoczył mnie wieczorem nie był jej przeszkodą w działaniu ( IPX4 – 10l/1 min) .
Lampka ma regulację mocy i kąta padania światła (do 45stopni w dół) co sprawia, że nocne zbiegi z góry były komfortowe i bezpieczne. Nie było problemu, że czegoś nie zauważę i skończy się upadkiem. Szeroki kąt świecenia tu również się spisuje.
Przycisk włączania i zmiany trybów jest według mnie ciut mały jednak nie na tyle, żeby to był jakiś większy problem. Zmiany pomiędzy trybami dla mnie nie są intuicyjne i porostu muszę się do niej przyzwyczaić, zapamiętać, ale ja mam zawsze problem z różnymi urządzeniami i chwilę mi schodzi dojście do wprawy, nie jestem techniczna 🙂
Świetnym rozwiązaniem w tym modelu jest też idealnie działająca blokada, co zapobiega przypadkowemu włączeniu i rozładowaniu się lampki, a zdarzyło mi się już tak w modelu BD, że że ta blokada jakoś nie działała i zostałam bez światła. W czołówce Biolite mechanizm ten działa perfekcyjnie!
Podsumowując czołówka urzekła przede wszystkim designem i sporą mocą ukrytą w niewielkich gabarytach a wiadomo – „lekko” znaczy wygodne i praktyczne.