Reactor to kuchenka typowo wysokogórska, “ekstremalna”. Błyskawicznie topi wodę ze śniegu, co jest kluczowe przy b. niskich temperaturach. W tej dziedzinie Windburner zostaje znacznie w tyle.
Natomiast Windburner wyprzedza zdecydowanie Reactora w tzw. zwykłym gotowaniu górsko-campingowym. Czyli wtedy, gdy śpimy w schronisku, schronie lub nawet w namiocie ale w temperaturach nie spadających znacznie poniżej zera i mamy do dyspozycji wodę w płynie (a nie ze śniegu czy lodu), a w
planach mamy bardziej zaawansowane danie niż liofilizat lub zupkę chińską, to zdecydowanie lepiej sprawdzi się Windburner.
Daje możliwość gotowania na wolnym ogniu czy odgrzania wcześniej przygotowanej potrawy bez jej przypalenia. Na Reactorze nie jest to niemożliwe, ale wymaga dużego obycia z kuchenką i nieustannego czuwania, aby płomień nie zgasł albo z kolei danie się nie spaliło. Efektem ubocznym jest też przypalanie garnka, a z czasem zniszczenie jego powierzchni.
Na Windburnerze możemy też robić coś, co na Reactorze nie jest praktycznie możliwe: smażyć dania, bądź na osobnej patelni, bądź w samym garnku. Ceną za to jest wolniejsze tempo podgrzewania, choć wciąż jest ono sporo szybsze niż na zwykłych kuchenkach, oraz bezpieczniejsze, jako że garnek stoi na palniku stabilnie dzięki podstawce – radiatorowi.
Palnik turystyczny MSR Reactor zatem jest nie do zastąpienia w surowych warunkach wysokogórskich lub zimowych. Natomiast MSR Windburner znakomiecie sprawdzi się w warunkach pośrednich między domowymi czy campingowymi, a wysokogórskimi.
Na trekkingu, w wysokogórskim schronisku czy schronie, na biwaku poniżej granicy lodowca czy nawet w niższych partiach strefy lodowcowej latem. Zwłaszcza, jeśli chcemy przygotować jakieś bardziej złożone i wieloskładnikowe danie.
Kolekcja kuchenki turystycznej Windburner
Istotnym szczegółem, który w Windburnerze jest zdecydowanie lepszy niż w Reactorze, jest metalowa pokrywka. Plastikowe pokrywki są największym moim zdaniem minusem Reactora.
W dobie pogoni za lekkością warto pamiętać, że użytkownik kuchenki wysokogórskiej nie wozi jej w walizce na kółkach, tylko upycha w plecaku razem ze sprzętem wspinaczkowym, że nie zawsze uda mu się spakować do garnka kartusz, palnik czy inne drobiazgi tak, aby od góry zamknąć go pokrywką i całość zabezpieczyć i w efekcie plastikowe pokrywki szybko się łamią i są zdecydowanie najmniej trwałym elementem całego zestawu.