Zaplanowaliśmy wyprawę rowerową z sakwami szlakiem Wanogi Gravel Rece. Do tej trasy skłonił nas fakt, że ultramaratończycy zachwalają jej piękno –  choć widoki podziwiają w pośpiechu.

Generalnie podczas podróży poddajemy się przygodzie. Ale ta była wyjątkowo trudna. Bywało, że od wsi do wsi nie widzieliśmy żadnego człowieka, a jedynie pasące się krowy i oczywiście sklepów brak… Nasze oczy ujrzały w jakich warunkach żyją tam ludzie… ale o tym i naszych przygodach więcej znajdziecie na naszym kanale na YouTube.

Wiedząc, że będzie to jedna z najtrudniejszych wypraw przygotowaliśmy się do niej na tyle na ile mogliśmy pod względem fizycznym i psychicznym.

Po raz pierwszy postanowiliśmy zabrać ze sobą żywność liofilizowaną marki  Summit to Eat (STE) ze sklepu turystycznego Paker.pl. Już pakując żółte opakowania STE polubiliśmy się z ta marką. Torebki z jedzeniem są lekkie dzięki czemu nie podbijały wagi bagażu i zajmowały niewiele miejsca w sakwie. W zasadzie można było włożyć je miedzy ubrania nie obawiając się, że coś wycieknie i wszystko pobrudzi.

W związku, że nie mieliśmy ich na każdy z 16 dni spędzonych w trasie zdecydowaliśmy, że wykorzystamy je w dwóch sytuacjach:

  1. Kiedy spadną nam morale i będziemy mocno zmęczeni.
  2. Kiedy będziemy blisko mety, by świętować przejechane kilometry.

Tak też zrobiliśmy. Pierwsze liofy otworzyliśmy na odcinku około jednej trzeciej szlaku. Byliśmy naprawdę wyczerpani licznymi podjazdami i nawarstwiającym się wysiłkiem. Dodatkowo całodniowa deszczowa aura miała wpływ na nasze humory. W okolicy nie było żadnego obiektu handlowego, a nasze brzuszki chciały zjeść coś ciepłego. Zgodnie stwierdziliśmy, że pełnowartościowy posiłek zamknięty w torebce będzie fantastycznym rozwiązaniem.

Samo przygotowanie liofów Summit to Eat nie zajmuje dużo czasu. Wystarczy otworzyć torebkę, wyjąć pochłaniacz wilgoci i zalać wrzątkiem. W torebce jest miarka dzięki, której wiemy ile wlać wody. Następnie mieszamy i zamykamy torebkę w czym pomaga nam zamknięcie strunowe i odkładamy na około 8-10 minut. Po tym czasie mamy pełnowartościowy, wysokokaloryczny posiłek dodający energii.

W naszym przypadku był to gulasz wołowy z ziemniakami i łosoś z makaronem. Niesamowite, że „wysuszona” żywność w połączeniu z gorącą wodą nabiera kształty dania obiadowego, tzn. widać normalne ziemniaki, mięso i warzywa. Ba! Smakuje jak obiad, którego standardowe przygotowanie zajęłoby nam mnóstwo czasu nie mówiąc już o transportowaniu składników, które swoje ważą i zajmują miejsce w ekwipunku, o które nie łatwo podczas kilkudniowej wyprawie rowerowej. Posiłek Summit to Eat poprawił nam morale i czuliśmy się syci. Nabraliśmy sił i ruszyliśmy dalej ☺  

Kolejne smakowanie liofilizatów nastąpiło na wysokości Morza Bałtyckiego, które było znakiem zbliżającego się końca wyprawy. Dotarliśmy tam w pochmurny i deszczowy dzień. Wokół nas szum fal i przepiękna pusta plaża. Zatrzymaliśmy się tam na dłużej. Uznaliśmy, że to idealna miejcówa na obiad. Celebracja w tym urokliwym klimacie nastąpiła wraz z kurczakiem w ryżu oraz oraz deserem  z wiśniami i granolą.

Obiad niczym domowe danie. Rozkoszowaliśmy się smakiem posiłku z dużą ilością kurczaka a później słodkim deserem na ciepło. Pełny brzusio i piękne widoki = zadowolenie i odpoczynek.

Szersza recenzja dostępna jest na naszym kanale z wyprawy rowerowej Wanoga Slow Race, gdzie serdecznie Was zapraszamy ☺

Zdecydowanie raz jeszcze zabralibyśmy ze sobą na wyprawę rowerową liofy. Jest to fantastyczne rozwiązanie na szybki i zdrowy posiłek dodający energii, który naprawdę smakuje.

Na łączach!
Marzi and Grey – Na Około ☺ ☺